Witajcie na moim blogu!

Witajcie pokemaniacze!

Chciałbym Was serdecznie przywitać na moim blogu o tematyce Pokemon. Planuję wstawiać tutaj różne poradniki, porady itp. dotyczące nasz...

Gdzie możecie mnie jeszcze znaleźć?

Oprócz moich własnych pomysłów, czekam także na wasze propozycje! Piszcie, co byście chcieli zobaczyć na moim blogu!

poniedziałek, 14 marca 2016

Pokemon New Kanto [Fan Fiction] #14

- "Drodzy telewidzowie! Przerywamy audycję, aby nadać najświeższy komunikat. Tak zwane Mindtellery, który odpowiadały za efektywniejsze walki pokemon, zostały wycofane. Udowodniono, że wpływają one negatywnie na mózg pokemona, niszcząc zawarte w nim komórki. Sam pupil staje się agresywny oraz z czasem niezdolny do normalnego funkcjonowania. Dalsze używanie owego przedmiotu uznane jest za nielegalne oraz będzie podlegało wysokiej karze. Dziękujemy za uwagę."
- No, no... Ale się porobiło.
- Dobrze, że jeszcze go nie kupiłaś, mamo. - powiedział Rannis, zagryzając herbatę grzanką.
Nasmin spojrzała za okno, zmywając naczynia.
- Ciekawe kiedy wróci twój brat... - westchnęła głęboko. - W końcu obiecał, że dzisiaj przyjedzie.
- Naprawdę?! - Rannis wstał gwałtownie i oparł ręce o stół.
- Ja bym cię oszukała? - zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
Rannis wstał od stołu i kierował się do wyjścia. Założył kurtkę i zapiął swój pas z pokeballami.
- Wychodzę do Skylera pokazać mu moje pokemony. - otworzył klamkę. - Wrócę na obiad!
Słychać było tylko głośny trzask drzwi. Na dworze panował spokój i cicsza. Nienaturalna cisza.
- Widzę cię! - wskazał Rannis na płot z poirytowaną miną. - Monty, nie dam się złapać dwa razy na ten sam trick!
Mankey wybiegł i usiadł na głowie Rannisa. Ten westchnął głęboko i pokierował się w stronę domu Skylera. Nie musiał długo iść, by dotrzeć do celu. W ogrodzie państwa Frost stali rodzice kolegi Rannisa.
- Dzień dobry! Jest może Skyler? - zapytał, po czym spojrzał na matkę.
Była dość wysoką, chudą, młodą kobietą. Miała długie, zgrabne nogi oraz powabną figurę. W przeciwieństwie do mamy Kesebiiego było na co popatrzeć. Ojciec zaś był niskim gburem. Na nosie sterczały okrągłe okulary, a na głowie można było dostrzec łysiznę.
- Jest. - ojciec podszedł do okna. - Skyler! Kolega do ciebie!
Po krótkiej chwili z mieszkania wybiegł chłopiec.
- Cześć, Rannis! - krzyknął, machając ręką zza drzwi.
- Kopę lat, Skyler! Podrosłeś chyba parę centymetrów, co? - zaśmiał się, tak głośno, że sąsiedzi mogli go usłyszeć.
Kolega poczerwieniał. Postanowili pójść na piaskowe pole bitwy, które znajdowało się na północ od Cerulean City. Przez ten czas Rannis opowiadał przyjacielowi, co się działo podczas podróży.
- Niesamowite! Masz już dwie odznaki? Jesteś super!
Rannis z zadartym do góry nosem i lekko poczerwieniałymi policzkami położył pięści na boczkach. 
- Oczywiście, że jestem super! W końcu to ja! - złapał go udawany śmiech, jakby nie chciał zawieść swojego fana. - Chciałeś zobaczyć moje pokemony, więc ci je pokażę. - wyciągnął zza pasa pokeballe. - Pokażcie się wszyscy!
Na piasku pojawił się Teddiursa, Lombre, Lunatone, Plusle oraz... Magikarp, który pluskał się w piasku. Skyler był tak podekscytowany, że po dłuższym przyglądaniu się w jego źrenice, można było dostrzec małe gwiazdy.
- Wow! Twój Teddiursa wygląda na o wiele silniejszego! Lombre nie odstępuje od niego kroku, a Lunatone jest shiny! Gdzie ty go złapałeś?
- W Mt. Moon. Dzięki niemu razem z Kesebiim znaleźliśmy drogę w ciemnościach.
Rannis w tym momencie przypomniał sobie o tajemniczym mężczyźnie, którego spotkał w owej jaskini. Zauważył, że prawdopodobnie należał do szajki, którą spotkał w Viridian Forest.
- Co się stało? - Skyler zauważył zamyśloną minę Rannisa.
- Nic, nic.
- Plusle nie wygląda na jakiegoś ciekawego.
- Skyler, nie mów tak, bo...
Po chwili Plusle uderzył w chłopców falą prądu. Skyler leżał brudny na ziemi z potarganymi włosami.
- My-myliłem s-się. - przeprosił z ukłonem Plusle'a.
Ten nie wygląd na zainteresowanego słowami chłopca.
- Twój Magikarp za to... Czy on powinien leżeć na piasku?
- Niestety nie ma w pobliżu wody, a tutaj nie powinno mu się nic stać. W każdym razie powrót!
Wszystkie pokemony wróciły do pokeballi właściciela.
- No, no. Sam Rannis we własnej osobie.
Do chłopców podszedł mężczyzna. Wyglądał na starszego, ale to tylko dzięki zapuszczonej brodzie z wąsami. Na głowie widać było zaczesane na bok blond włosy. Miał na sobie szary t-shirt z rozpiętą, czarną kurtką. Nogi zdobiły długie, brązowe spodnie oraz czarne, sportowe but.
- Chylę czoło przed młodszym bratem, mistrzem pokemon. - ukłonił się.
Rannis poczerwieniał ze złości.
- Nienawidzę, gdy tak robisz, debilu! - krzyknął.
- Oj daj sobie pożartować, młody. Jakbyś więcej się uczył, to byś wiedział co to ironia. 
- Myślisz, że jak jesteś championem, to ci wszystko wolno? - powiedział pod nosem Rannis, krzyżując ręce.
- Myślisz, że jak masz dwie odznaki, to jesteś najlepszy? Błagam, Monty z tobą wygrywa.
Mankey zeskoczył z głowy Rannisa i zaszarżował na mężczyznę. Pojawiła się przed nim niewidzialna ściana, o którą boleśnie uderzył głową Monty.
- Jak się nie jest ostrożnym i czujnym, to tak się kończy. Mr. Mime wyjdź zza tych drzew.
Mr. Mime wyglądał na rozbawionego zachowaniem Mankeya.
- Skoro jesteś taki świetny, to może zawalczymy, co? - zaproponował Rannis.
- Nie dorastasz mi do pięt, a szczególnie moim pokemonom.
- Skyler, usiądź sobie i popatrz, jak miażdżę sławnego championa Adevara.
- Jak mus, to mus...
Bracia ustawili się na polu walki, a Skyler usiadł na trawie z daleka od piaszczystej areny.
- Ja walczę moim Mr. Mimem. Wystaw kogo dusza zapragnie i zaczynaj. - wskazał palcem na Rannisa.
- Nie ma sprawy. Teddiursa, wybieram cię! Fury Cutter!
- Barrier!
Teddiursa został zatrzymany przez niewidzialną ścianę.
- Double Team!
Sklonował się. Było ich przynajmniej tuzin.
- Teraz Brick Break!
Bariera została rozbita w drobny mak, lecz Mr. Mime odskoczył.
- Mimic!
Uszy Mr. Mime'a zaświeciły się.
- Magical Leaf!
- Kontruj przy pomocy Fury Cutter!
Teddiursa ciął nadlatujące liście. Wszystkie leżały na ziemi.
- Widzę, że nie spoczywałeś na laurach i trenowałeś. Przyznam, że jesteś silny, ale nie dość aby mnie pokonać. Biegnij na niego!
Mr. Mime zaczął biec w stronę Teddiursy. Rannis uśmiechnął się.
- To było niemądre z twojej strony! Feint Attack!
- Brick Break!
Pokemon Adevara był szybszy. Uderzył silnym atakiem walczącym w Teddiursę.
- Jak twój pokemon poznał ten ruch?
- Mr. Mime użył mimic, który kopiuje użyty wcześniej atak przeciwnika.
Rannis zagryzł wargę.
- Double Team! Atakuj Feint Attackiem!
Ponownie tuzin małych niedźwiadków zaszarżował na Mr. Mime.
- Magical Leaf!
Liście przeszyły wszystkie Teddiursy... oprócz jednego.
- Świetnie! - krzyknął Skyler. - Wygrasz!
Rannis uśmiechnął się. Jego pokemon trafił idealnie w Mr. Mime'a, który jednak nie wyglądał na obolałego.
- Powalczyłeś sobie, więc może to zakończymy, co? Psybeam!
Kolorowa wiązka energii uderzyła idealnie w Teddiursę. Poleciał na kilka metrów po czym uderzył plecami w drzewo. Siedział nieprzytomny.
- Powrót!
- To chyba koniec, młody. Nie było źle, jak na walkę żółtodzioba.
- Zamknij się! Całe życie tylko ze mnie szydzisz.
- Bo to zabawne. Nikt tak się normalnie nie denerwuje przez zwykłe komentarze. Wracajmy do domu. Obiad zaraz będzie i mama kazała cię przyprowadzić.
- Dobra... Tylko odprowadzę Skylera.
Po powrocie do miasta Rannis pożegnał się z przyjacielem i poszedł w stronę swojego domu.
- Pamiętaj, że jutro w południe walczę z Misty o odznakę!
- Na pewno wpadnę!
- Trzymaj się!
- Nawzajem!
Każdy wrócił do swojego domu. Rannis opowiadał o swojej podróży. Matka trochę się poddenerwowała, gdy usłyszała o tajemniczej szajce zwanej Team Lantan, ale nie dała się wyprowadzić z równowagi. Na szczęście Adevar przyćmiewał opowieści młodszego brata swoimi historiami o obowiązkach Mistrza Ligi. Po pysznym obiedzie z okazji powrotu dwóch synów wszyscy poszli spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz