Witajcie na moim blogu!

Witajcie pokemaniacze!

Chciałbym Was serdecznie przywitać na moim blogu o tematyce Pokemon. Planuję wstawiać tutaj różne poradniki, porady itp. dotyczące nasz...

Gdzie możecie mnie jeszcze znaleźć?

Oprócz moich własnych pomysłów, czekam także na wasze propozycje! Piszcie, co byście chcieli zobaczyć na moim blogu!

sobota, 27 lutego 2016

Pokemon New Kanto [Fan Fiction] #11

I
Viridian Forest był bardzo gęsto zalesiony. Krzewy rosły na krzewach. Pokemony chodziły po trawie, spały na drzewach i latały po niebie.
- Zobacz! - wskazał na drzewa owocowe. - Widzę Oran Berries oraz Cheri Berries.
Podeszli do drzewa, po czym Kesebii zaczął zrywać jagody.
- Te niebieskie pomagają odnowić siłę pokemona, a te mniejsze leczą z paraliżu.
- Od kiedy ty znasz się na jagodach?
- Moja mama prowadzi sklep. Oprócz nich są tam jeszcze zioła i witaminy.
Znad kory słychać było bzyczenie. Zza liści drzew wyleciały ogromne osy.
- Beedrille! W nogi!
Bohaterowie ruszyli przed siebie. Agresorzy byli coraz bliżej.
- Zatkajcie nosy!
Nie wiedzieli, co się dzieje, ale posłuchali nieznanego głosu. Po obszarze, na którym się znajdowali, roznosił się zielony pyłek. Beedrille zasnęły. Zza krzewów wyszedł chłopak w wieku około 13 lat, a przy nim fruwał Butterfree. Trener miał na sobie zielony t-shirt i krótkie spodenki. Na ręce nosił bransoletkę z kulką w środku.
- Kolejni, co nie znają panujących tu zasad. Wiecie, że jagody mogą zbierać tylko pokemony? Roi się w tym lesie od Beedrilli.
- Skąd mieliśmy o tym wiedzieć?
- Przy wejściu stoi znak!
- Nie było żadnego znaku. - powiedzieli chórem.
Chłopiec zakrył twarz dłonią i głęboko westchnął.
- Nieważne... Chodźcie za mną. W końcu jesteście mi coś winni.
Przez pewien czas szli przez zarośnięty las, aż dotarli do drewnianego domku. W głowie Kesebiiego zapadło pytanie.
- Mówiłeś, że były jeszcze osoby, które złamały tutejsze zasady. - spostrzegł i popatrzył na chłopca.
Młodzieniec otworzył drzwi. W środku było słychać okrzyki radości. Brzmiały jak piski kobiety. Na kanapie siedziała Liana tuląca pokemona.
- Mój słodki Wurmple! - ocierała policzki o dużego robaka.
- Liana?! - krzyknęli chłopcy chórem.
- A wy co tu robicie, smarki?
- Mógłbym zadać to samo pytanie. - powiedział Kesebii.
- Widzę, że się znacie. - uśmiechnął się chłopiec.
- Aż za dobrze. - dodał Rannis.
- To może się w końcu przedstawię. Nazywam się Woody. Jestem tutejszym opiekunem lasu - leśnikiem. Zaprowadziłem was do mojej chatki, bo potrzebuję waszej pomocy. Ostatnio leśne pokemony są bardzo niecierpliwe, a szczególnie w centrum Viridian Forest. Chciałbym, byście mi towarzyszyli.
Wszyscy się zgodzili - w końcu mieli dług do spłacenia. Wyszli z drewnianego domu i podążali za Woodym. Przepychali się przez gęsto zarośnięte krzaki.
- Słyszałem, że byłaś w Vermillion City.
Rannis starał się rozpocząć rozmowę. Nawet mu to wyszło. Kesebii się przyglądał.
- Nawet zdobyłam odznakę. Kierowałam się w stronę Pewter City, ale spotkałam ślicznego Wurmple'a. Po wygranej walce zaatakowały mnie Beedrille. Na szczęście Woody i jego uroczy Butterfree mnie uratowali.
- Nas też zaatakowały Beedrille. - powiedział Kesebii.
- Spotkałem Rissa w Pewter.
- Tak wiem. Widziałam go przy wejściu do Diglett's Cave. Poszedł w kierunku Viridian City. Później mamy się spotkać.
Znad przeciwka nadleciała ogromna, napięta pajęczyna, która unieruchomiła pod drzewem Woodiego i Kesebiiego.
- Cholipka! Uważajcie, to Ariadosy!
Z lewej strony Liany i prawej Rannisa wyszły dwa wielkie pająki. Oparli się o siebie plecami.
- Jakiś pomysł?
- Dajmy im popalić, młody. Cherrim, wybieram cię!
- Lombre, ruszaj!
- Cherrim, Sunny Day!
W lesie zrobiło się gorąco, a Słońce grzało ciepłymi promieniami. Cherrim przeistoczył się z pąku w kwiat.
- Lombre, Nature Power!
Wokół Ariadosów rozległ się paraliżujący pyłek. Zaatakowały. Chmara trujących igieł leciała w stronę trenerów.
- Protect! - krzyknęła Liana.
Przed Cherrimem i Lombre pojawiły się zielone ściany blokujące nadlatujące pociski.
- Bubble Beam!
Lombre wypuścił promień bąbelków, który trafił Ariadosa. Przez działanie Sunny Day ataki wodne nie były aż tak efektywne, ale wystarczające do wystraszenia przeciwnika.
- Weather Ball!
Cherrim wypuścił w drugiego Ariadosa kulę, która po chwili zaczęła płonąć. Wróg uciekł.
- Cherrim, uwolnij ich.
Użył tego samego ataku, co poprzednio, ale na pajęczynie. Stopiła się.
- Dzięki, Liano - powiedział Woody, zdejmując resztki nitek z barku.
Lia spojrzała na Kesebiiego i gdy już chciał coś powiedzieć, odwróciła się do niego plecami.
- Te Ariadosy nie wróciły do swojego gniazda. Uciekły na wybrzeża. To oznacza, że w centrum jest gorzej, niż się zdawało.
Kiedy dotarli do środkowej części lasu, zauważyli grupę mężczyzn pracujących przy wykopaliskach.
- Mamy to! - krzyknął jeden z wielu.
Wielka maszyna wyglądająca jak koparka z chwytakiem wyciągała z ziemi dużą zieloną płytę.
- Co to jest? - spytał Kesebii.
- Nie wiem, ale nie pozwolę im zabrać czegokolwiek z tego lasu! - Woody wybiegł przed siebie.
- Intruzi!
Trzech wielkich chłopów w czarnych płaszczach stanęło przed bohaterami.
- Butterfree, wybieram cię!
Tajemnicze postacie szykowały się już do ataku.
- Pupitar, rusz...
- Odsuńcie się, żółtodzioby. - spomiędzy mężczyzn wysunęła się wysoka kobieta.
Była w obcasach koloru świeżo wykiełkowanej róży, w czarnej koszulce, która odkrywała brzuch oraz w długich ciemnych spodniach. Nad brązowymi oczami wiły się długie rude włosy.
- Idźcie dalej, ja ją tu zatrzymam. - Wskazał Woody palcem przed siebie.
Bohaterowie pobiegli w stronę dziwnej maszyny.
- Zostaliśmy sami, młodziaku. Jesteś pewien, że możesz mierzyć się z wspaniałą Nessie?
- Walcz, a nie gadasz.
- Proponuję bitwę dwa na dwa.
- Może być.
- Twój Butterfree na moją... Clefairy ruszaj!
- Butterfree, Silver Wind!
- Light Screen!
Przed Clefairy pojawiła się żółta, szklana ściana, która zablokowała nadlatujący atak przeciwnika. Butterfree wyglądał na wzmocnionego.
- Myślałam, że mój oponent jest trochę bardziej inteligentny. Wiesz, że ataki typu Bug są słabe na Fairy?
- Silver Wind nie służy tylko do ataku.
- Metronome! - Clefairy zaczęła machać palcami.
- Sleep Powder!
Przeciwnik odskoczył, ciągle machając palcami. Po krótkiej chwili z dłoni Clefairy wystrzeliły pioruny.
- Lepiej być nie mogło! Thunder!
Porażony Butterfree padł na ziemię.
- Powrót!
- Widzę, że szala zwycięstwa przechyla się na moją stronę. - zaśmiała się gromko.
- Uśmiech na twarzy ci nie znika. Spokojnie, zaraz zbledniesz. Pinsir, do boju!
- Clefairy, Moonblast!
- Quick Attack!
Pinsir z niezwykłą szybkością ominął nadlatujący pocisk i uderzył bezpośrednio Clefairy.
- Aerial Ace!
Potężne cięcie zakończyło pojedynek.
- No, no... Chłoptaś się zdenerwował. Drapion, do boju!
- Sword Dance! - atak Pinsira wzrastał.
- Pin Missle!
Seria pocisków trafiła w Pinsira, lecz nie wyglądało to na efektywny atak.
- Close Combat!
Pinsir uderzał pięściami Drapiona. Atak wyglądał na bolesny.
- Poison Jab!
Pokemon Woodiego dostał silne, trujące uderzenie w brzuch. Pinsir klęczał na jednej nodze.
- To koniec, chłoptasiu. Właśnie pokonała cię wspaniała Nessie!
- Lepiej poczekaj. - uniósł lewą rękę. - Key Stone!
Bransoletki na prawej ręce Pinsira i lewej Woodiego zaczęły błyszczeć. Z pokemona emitowało silne światło ewolucji. Jego wygląd zewnętrzny zmieniał się, a zza pleców wyrosły mu skrzydła.
- Mega ewolucja!
- Ciekawe... Mega-Pinsir, tego się nie spodziewałam.
- Sword Dance!
- Pin Missle!
Pinsir, od kiedy wyrosły mu skrzydła, zręcznie unikał w powietrzu nadlatujących pocisków.
- Quick Attack!
Pinsir trafił Drapiona w plecy. Przeciwnik wzdrygnął się.
- Crunch!
Pinsir uniknął ugryzienia i podleciał przed Drapiona.
- Aerial Ace!
- Poison Jab!
Dwa potężne ataki zderzył się. Wiadomo było jednak, kto wygra - Pinsir wzmocnił dwukrotnie swój atak oraz przeszedł mega ewolucję. Drapion, pomimo wysokiej obrony, padł na ziemię po silnym uderzeniu.
- Powrót! Przyznaję, troszkę się przeliczyłam. Następnym razem nie dam ci tej satysfakcji...
II
- Szybko! Uciekają! - wskazał Rannis na dziwną maszynę.
Odjechała.
- Cholera jasna! - wrzasnęła Liana.
- Pierwszy raz widzę cię taką poważną. - oznajmił Kesebii.
- Bo ja w przeciwieństwie do was, knypki, dotrzymuję danego słowa.
Po pewnym czasie zza bohaterów przybiegł Woody.
- Jak tam, udało się dowiedzieć, co zabrali?
- Niestety, odjechali... Przepraszamy. - rzekła Lia.
- Nie wasza wina, że ci złoczyńcy zrobili rozróbę. Będzie trzeba tylko ogarnąć to miejsce i uspokoić pokemony.
Kesebii i Rannis pokierowali się w stronę Diglett's Cave. Liana stała obok Woodiego.
- Pomogę ci, mam czas.
- Jestem ci naprawdę wdzięczny, Lia. Miło z twojej strony.
W Diglett's Cave bohaterowie nie napotkali żadnych trudności - ani pokemonów. Prosto po wyjściu z jaskini pokierowali się do centrum pokemon...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz