I
Viridian Forest był bardzo gęsto zalesiony. Krzewy rosły na krzewach. Pokemony chodziły po trawie, spały na drzewach i latały po niebie.
- Zobacz! - wskazał na drzewa owocowe. - Widzę Oran Berries oraz Cheri Berries.
Podeszli do drzewa, po czym Kesebii zaczął zrywać jagody.
- Te niebieskie pomagają odnowić siłę pokemona, a te mniejsze leczą z paraliżu.
- Od kiedy ty znasz się na jagodach?
- Moja mama prowadzi sklep. Oprócz nich są tam jeszcze zioła i witaminy.
Znad kory słychać było bzyczenie. Zza liści drzew wyleciały ogromne osy.
- Beedrille! W nogi!
Bohaterowie ruszyli przed siebie. Agresorzy byli coraz bliżej.
- Zatkajcie nosy!
Nie wiedzieli, co się dzieje, ale posłuchali nieznanego głosu. Po obszarze, na którym się znajdowali, roznosił się zielony pyłek. Beedrille zasnęły. Zza krzewów wyszedł chłopak w wieku około 13 lat, a przy nim fruwał Butterfree. Trener miał na sobie zielony t-shirt i krótkie spodenki. Na ręce nosił bransoletkę z kulką w środku.
- Kolejni, co nie znają panujących tu zasad. Wiecie, że jagody mogą zbierać tylko pokemony? Roi się w tym lesie od Beedrilli.
- Skąd mieliśmy o tym wiedzieć?
- Przy wejściu stoi znak!
- Nie było żadnego znaku. - powiedzieli chórem.
Chłopiec zakrył twarz dłonią i głęboko westchnął.
- Nieważne... Chodźcie za mną. W końcu jesteście mi coś winni.
Przez pewien czas szli przez zarośnięty las, aż dotarli do drewnianego domku. W głowie Kesebiiego zapadło pytanie.
- Mówiłeś, że były jeszcze osoby, które złamały tutejsze zasady. - spostrzegł i popatrzył na chłopca.
Młodzieniec otworzył drzwi. W środku było słychać okrzyki radości. Brzmiały jak piski kobiety. Na kanapie siedziała Liana tuląca pokemona.
- Mój słodki Wurmple! - ocierała policzki o dużego robaka.
- Liana?! - krzyknęli chłopcy chórem.
- A wy co tu robicie, smarki?
- Mógłbym zadać to samo pytanie. - powiedział Kesebii.
- Widzę, że się znacie. - uśmiechnął się chłopiec.
- Aż za dobrze. - dodał Rannis.
- To może się w końcu przedstawię. Nazywam się Woody. Jestem tutejszym opiekunem lasu - leśnikiem. Zaprowadziłem was do mojej chatki, bo potrzebuję waszej pomocy. Ostatnio leśne pokemony są bardzo niecierpliwe, a szczególnie w centrum Viridian Forest. Chciałbym, byście mi towarzyszyli.
Wszyscy się zgodzili - w końcu mieli dług do spłacenia. Wyszli z drewnianego domu i podążali za Woodym. Przepychali się przez gęsto zarośnięte krzaki.
- Słyszałem, że byłaś w Vermillion City.
Rannis starał się rozpocząć rozmowę. Nawet mu to wyszło. Kesebii się przyglądał.
- Nawet zdobyłam odznakę. Kierowałam się w stronę Pewter City, ale spotkałam ślicznego Wurmple'a. Po wygranej walce zaatakowały mnie Beedrille. Na szczęście Woody i jego uroczy Butterfree mnie uratowali.
- Nas też zaatakowały Beedrille. - powiedział Kesebii.
- Spotkałem Rissa w Pewter.
- Tak wiem. Widziałam go przy wejściu do Diglett's Cave. Poszedł w kierunku Viridian City. Później mamy się spotkać.
Znad przeciwka nadleciała ogromna, napięta pajęczyna, która unieruchomiła pod drzewem Woodiego i Kesebiiego.
- Cholipka! Uważajcie, to Ariadosy!
Z lewej strony Liany i prawej Rannisa wyszły dwa wielkie pająki. Oparli się o siebie plecami.
- Jakiś pomysł?
- Dajmy im popalić, młody. Cherrim, wybieram cię!
- Lombre, ruszaj!
- Cherrim, Sunny Day!
W lesie zrobiło się gorąco, a Słońce grzało ciepłymi promieniami. Cherrim przeistoczył się z pąku w kwiat.
- Lombre, Nature Power!
Wokół Ariadosów rozległ się paraliżujący pyłek. Zaatakowały. Chmara trujących igieł leciała w stronę trenerów.
- Protect! - krzyknęła Liana.
Przed Cherrimem i Lombre pojawiły się zielone ściany blokujące nadlatujące pociski.
- Bubble Beam!
Lombre wypuścił promień bąbelków, który trafił Ariadosa. Przez działanie Sunny Day ataki wodne nie były aż tak efektywne, ale wystarczające do wystraszenia przeciwnika.
- Weather Ball!
Cherrim wypuścił w drugiego Ariadosa kulę, która po chwili zaczęła płonąć. Wróg uciekł.
- Cherrim, uwolnij ich.
Użył tego samego ataku, co poprzednio, ale na pajęczynie. Stopiła się.
- Dzięki, Liano - powiedział Woody, zdejmując resztki nitek z barku.
Lia spojrzała na Kesebiiego i gdy już chciał coś powiedzieć, odwróciła się do niego plecami.
- Te Ariadosy nie wróciły do swojego gniazda. Uciekły na wybrzeża. To oznacza, że w centrum jest gorzej, niż się zdawało.
Kiedy dotarli do środkowej części lasu, zauważyli grupę mężczyzn pracujących przy wykopaliskach.
- Mamy to! - krzyknął jeden z wielu.
Wielka maszyna wyglądająca jak koparka z chwytakiem wyciągała z ziemi dużą zieloną płytę.
- Co to jest? - spytał Kesebii.
- Nie wiem, ale nie pozwolę im zabrać czegokolwiek z tego lasu! - Woody wybiegł przed siebie.
- Intruzi!
Trzech wielkich chłopów w czarnych płaszczach stanęło przed bohaterami.
- Butterfree, wybieram cię!
Tajemnicze postacie szykowały się już do ataku.
- Pupitar, rusz...
- Odsuńcie się, żółtodzioby. - spomiędzy mężczyzn wysunęła się wysoka kobieta.
Była w obcasach koloru świeżo wykiełkowanej róży, w czarnej koszulce, która odkrywała brzuch oraz w długich ciemnych spodniach. Nad brązowymi oczami wiły się długie rude włosy.
- Idźcie dalej, ja ją tu zatrzymam. - Wskazał Woody palcem przed siebie.
Bohaterowie pobiegli w stronę dziwnej maszyny.
- Zostaliśmy sami, młodziaku. Jesteś pewien, że możesz mierzyć się z wspaniałą Nessie?
- Walcz, a nie gadasz.
- Proponuję bitwę dwa na dwa.
- Może być.
- Twój Butterfree na moją... Clefairy ruszaj!
- Butterfree, Silver Wind!
- Light Screen!
Przed Clefairy pojawiła się żółta, szklana ściana, która zablokowała nadlatujący atak przeciwnika. Butterfree wyglądał na wzmocnionego.
- Myślałam, że mój oponent jest trochę bardziej inteligentny. Wiesz, że ataki typu Bug są słabe na Fairy?
- Silver Wind nie służy tylko do ataku.
- Metronome! - Clefairy zaczęła machać palcami.
- Sleep Powder!
Przeciwnik odskoczył, ciągle machając palcami. Po krótkiej chwili z dłoni Clefairy wystrzeliły pioruny.
- Lepiej być nie mogło! Thunder!
Porażony Butterfree padł na ziemię.
- Powrót!
- Widzę, że szala zwycięstwa przechyla się na moją stronę. - zaśmiała się gromko.
- Uśmiech na twarzy ci nie znika. Spokojnie, zaraz zbledniesz. Pinsir, do boju!
- Clefairy, Moonblast!
- Quick Attack!
Pinsir z niezwykłą szybkością ominął nadlatujący pocisk i uderzył bezpośrednio Clefairy.
- Aerial Ace!
Potężne cięcie zakończyło pojedynek.
- No, no... Chłoptaś się zdenerwował. Drapion, do boju!
- Sword Dance! - atak Pinsira wzrastał.
- Pin Missle!
Seria pocisków trafiła w Pinsira, lecz nie wyglądało to na efektywny atak.
- Close Combat!
Pinsir uderzał pięściami Drapiona. Atak wyglądał na bolesny.
- Poison Jab!
Pokemon Woodiego dostał silne, trujące uderzenie w brzuch. Pinsir klęczał na jednej nodze.
- To koniec, chłoptasiu. Właśnie pokonała cię wspaniała Nessie!
- Lepiej poczekaj. - uniósł lewą rękę. - Key Stone!
Bransoletki na prawej ręce Pinsira i lewej Woodiego zaczęły błyszczeć. Z pokemona emitowało silne światło ewolucji. Jego wygląd zewnętrzny zmieniał się, a zza pleców wyrosły mu skrzydła.
- Mega ewolucja!
- Ciekawe... Mega-Pinsir, tego się nie spodziewałam.
- Sword Dance!
- Pin Missle!
Pinsir, od kiedy wyrosły mu skrzydła, zręcznie unikał w powietrzu nadlatujących pocisków.
- Quick Attack!
Pinsir trafił Drapiona w plecy. Przeciwnik wzdrygnął się.
- Crunch!
Pinsir uniknął ugryzienia i podleciał przed Drapiona.
- Aerial Ace!
- Poison Jab!
Dwa potężne ataki zderzył się. Wiadomo było jednak, kto wygra - Pinsir wzmocnił dwukrotnie swój atak oraz przeszedł mega ewolucję. Drapion, pomimo wysokiej obrony, padł na ziemię po silnym uderzeniu.
- Powrót! Przyznaję, troszkę się przeliczyłam. Następnym razem nie dam ci tej satysfakcji...
II
- Szybko! Uciekają! - wskazał Rannis na dziwną maszynę.
Odjechała.
- Cholera jasna! - wrzasnęła Liana.
- Pierwszy raz widzę cię taką poważną. - oznajmił Kesebii.
- Bo ja w przeciwieństwie do was, knypki, dotrzymuję danego słowa.
Po pewnym czasie zza bohaterów przybiegł Woody.
- Jak tam, udało się dowiedzieć, co zabrali?
- Niestety, odjechali... Przepraszamy. - rzekła Lia.
- Nie wasza wina, że ci złoczyńcy zrobili rozróbę. Będzie trzeba tylko ogarnąć to miejsce i uspokoić pokemony.
Kesebii i Rannis pokierowali się w stronę Diglett's Cave. Liana stała obok Woodiego.
- Pomogę ci, mam czas.
- Jestem ci naprawdę wdzięczny, Lia. Miło z twojej strony.
W Diglett's Cave bohaterowie nie napotkali żadnych trudności - ani pokemonów. Prosto po wyjściu z jaskini pokierowali się do centrum pokemon...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz