Witajcie na moim blogu!

Witajcie pokemaniacze!

Chciałbym Was serdecznie przywitać na moim blogu o tematyce Pokemon. Planuję wstawiać tutaj różne poradniki, porady itp. dotyczące nasz...

Gdzie możecie mnie jeszcze znaleźć?

Oprócz moich własnych pomysłów, czekam także na wasze propozycje! Piszcie, co byście chcieli zobaczyć na moim blogu!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Pokemon New Kanto [Fan Fiction] #8

- Nie ma co owijać w bawełnę. Nie mam z nim szans. - rozluźnił się na kanapie i popatrzył się w sufit.
- Co ty wygadujesz? Ja dałem radę to i...
- Miałeś korzystniejszą sytuację. Sam twój Ivysaur zmiótłby wszystkie jego pokemony.
Rannis wstał i podszedł do okna.
- Teddiursa nie zrobi na jego pokemonach wrażenia. Magikarp, mimo że jest typu wodnego, zna tylko ataki normalne. Jedynie Lunatone może wygrać swoją walkę, ale i w to wątpię.
- Musisz obmyślić strategię.
- Problem leży w tym, że nie mam żadnego pomysłu. TM'y są za drogie...
- Może potrenujesz?
- Przecież ja dziś walczę. Nie zdążą się zregenerować. Ciężki orzech do zgryzienia. - westchnął.
Wyszli z Centrum Pokemon. Chodzili po mieście i oglądali przedmioty wystawione na straganach.
- Nic ciekawego...
- Przestań narzekać. To w końcu ja jestem marudą, nie ty. Nie pozwolę odebrać ci tego tytułu.
Rannis uśmiechnął się.
- Masz rację. Nie ma, co się denerwować. Zawsze jest jakiś sposób.
Przez pewien czas spacerowali po rynku, kiedy wreszcie skręcili do parku. Ławki znajdowały się pod płaczącą wierzbą i naprzeciwko stawów. Na całym terenie rosły różnego rodzaju krzewy oraz drzewa. Środek zdobił wysoki, potężny dąb, na którym opierały się Nuzleafy i Cacturne'y. Po niebie latały Butterfree, Pidgeye oraz Lediany. W stawach pływały Marille z pociechami, Feebasy i Barboache. Na dróżce stali dwaj trenerzy toczący ze sobą bitwę.
- Beedrill, Fury Attack!
Nidorina została zaatakowana gradem ciosów. Żądło Beedrilla dokładnie trafiło w każdą część ciała przeciwnika. Nidorina padła na drogę.
- Powrót!
Trenerzy stanęli przed sobą i mocno uścisnęli sobie dłonie. Zza drzew było słychać jęki. Były one tak przeraźliwe, że ich słuchanie sprawiało ból. Kobiety widzące zaistniałą sytuację zaczęły krzyczeć. Rannis z Kesebiim pobiegli na miejsce zdarzenia. Za klonami stały dwa Nuzleafy kopiące leżącego na ziemi Lombre. Był on cały poobijany i posiniaczony. Nie ruszał się.
- Zostawcie go, durnie! - krzyknął Kesebii.
Rannis zauważył, jak Lombre na niego zerkał kątem oka. Widać w nim było ból i błaganie o pomoc. Pokemon zemdlał. Bohater ze złości rozgryzł wargę. Cienka linia krwi spływała po brodzie.
- Teddiursa, wybieram cię!
Rannis podszedł bliżej i lekko popchnął przyjaciela.
- Posuń się, Kesebii. To jest moja walka. - wytarł wargi rękawem kurtki. - Teddiursa, Scratch!
Niedźwiadek podbiegł do przeciwników. Tamci jednak z łatwością odskoczyli.
- Double Team!
Na polu bitwy pojawiła się chmara Teddiursów. Znad przeciwka nadlatywały nasiona z prędkością porównywalną do wystrzału z pistoletu.
- Fury Cutter!
Wszystkie niedźwiadki unikając nasiennych pocisków, rzuciły się na Nuzleafy. Ostrym pazurem zadrapały ich brzuchy. Ledwo stały na nogach.
- Scratch!
Ponownie pazury boleśnie zadrapały przeciwników. Obolałe Nuzleafy uciekły do centralnej części parku. Rannis podbiegł do Lombre i zaczął nim lekko potrząsać.
- Stary, obudź się! Chłopie, dawaj!
- Jest nieprzytomny... - spostrzegł Kesebii.
- Przecież widzę! - w jego głosie można było usłyszeć głęboki smutek.
Odwrócił się twarzą do Kesebiiego. Z jego oczu spływały łzy.
- Jak można zrobić swojemu druhowi coś takiego?
Rannis podniósł Lombre i wziął go na plecy.
- Dasz radę. Zaraz będziemy w Centrum Pokemon.
Od razu zaczął biec w stronę lecznicy. Kesebii gonił swojego szybkiego przyjaciela.
- Wszystko będzie dobrze.
Lombre otworzył lekko oczy i wsłuchiwał się w słowa Rannisa. Po chwili znowu zemdlał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz