Witajcie na moim blogu!

Witajcie pokemaniacze!

Chciałbym Was serdecznie przywitać na moim blogu o tematyce Pokemon. Planuję wstawiać tutaj różne poradniki, porady itp. dotyczące nasz...

Gdzie możecie mnie jeszcze znaleźć?

Oprócz moich własnych pomysłów, czekam także na wasze propozycje! Piszcie, co byście chcieli zobaczyć na moim blogu!

piątek, 8 stycznia 2016

Pokemon New Kanto [Fan Fiction] #3

Rannis zbliżał się do posiadłości Misty, czyli do Gymu miasta Cerulean. Naprzeciwko wejścia stał czarnowłosy chłopak o ciemnych oczach. Był niewiele niższy od Rannisa - około 10cm. Kolorystyka jego ubrań jest mieszanką ciemnego i jasnego zielonego z nielicznymi czarnymi elementami.
- Rannis! - u chłopaka zagościł szeroki uśmiech.
- Cześć, Kesebii!
Wymienili się silnym uściskiem dłoni i weszli do środka budynku. Był on wielki jak stadion. W końcu odbywały się tam Pokazy Pokemon. Nad drzwiami wejściowymi widniał ogromny szyld z napisem "Gym" z wielkim pokeballem po środku. Wewnątrz znajdował się basen z podestami, a wokół niego widownia. Wyglądało to, jak wielkie niebieskie oko.
- Wiesz może, co dziś dokładnie robimy? - Rannis splótł palce za głową.
- Chyba karmimy - spojrzał na reflektory na suficie.
- Kesebii...
- Tak?
- Zamierzasz karmić Gyaradosa? - uśmiechnął się złośliwie.
- Żartujesz sobie ze mnie?! - zirytował się. - Przecież wiesz, że to jest twoje zadanie. Nie zamierzam cię wyręczać.
- Dobra, dobra... Wystarczyło powiedzieć, że się boisz. - roześmiał się.
- Wcale się nie boję! - krzyknął, po czym się zarumienił.
- Co to za wrzaski?! - do gymu weszła Misty.
Jak na dziewięćdziesięcioletnią staruszkę trzymała się nieźle. Była lekko przygarbiona. Wszystkie zęby znajdowały się na swoim miejscu, więc nie wyglądała tak staro. Normalni, starsi ludzie w tym wieku mają już kompletnie siwe włosy, a jej puszysta fryzura ciągle trzymała się koloru rudego (delikatnie wyblakłego). W sumie nie można powiedzieć, że jest normalna, wręcz szalona. Misty potrafi komuś popalić, a szczególnie dwójce pomocników - Rannisowi i Kesebiiemu.
- Nie chcecie mi chyba nic zniszczyć, co?
Raz, gdy biegali po gymie, zepsuli nagłośnienie. Tak to jest, gdy gra się w berka w pomieszczeniu technicznym. Szczególnie, kiedy mieli 13 lat i bawili się z Montym.
- Spokojnie, babulko Misty. Tylko sobie żartowaliśmy.
- Ty mi tutaj Rannis nie żartuj, bo wiemy jak to się zawsze kończy. A ty nie dawaj się tak łatwo sprowokować. - spojrzała na Kesebiiego. - Trener musi mieć czysty umysł, albo nie wyda właściwego polecenia swojemu pokemonowi.
- Nie jesteśmy jeszcze trenerami. - odparł Kesebii.
- I nimi nie będziemy... Przynajmniej ja. - Rannis utkwił swój wzrok w basenie. Nawet nie próbował spojrzeć na Misty, ani Kesebiiego.
- Słuchaj młody, nigdy nie mów nigdy.
Rannis był świadomy, że nie może zostać trenerem. Jego ojciec nie żyje od dawna, a żeby móc wyruszyć w podróż, potrzebna była zgoda z podpisem obojga rodziców.
- Nieważne, chodźcie lepiej za mną. - Misty wyszła na dwór przez tylne wyjście.
Młodzi westchnęli, Kesebii spojrzał na przyjaciela, który wyglądał na zmieszanego, po czym ruszyli za staruszką.
Na dworze znajdował się gigantyczny staw z wieloma różnymi wodnymi pokemonami. Między drzewami odpoczywały sobie Lombre i Psyducki. Na powierzchni stawu pływały Remoraidy, Goldeen oraz Luvdisci. Na niebie latały Wingulle, Pelippery i dzikie Pidgeye. Jeśli ktoś dobrze przyjrzałby się tafli wody, to ujrzałby na dnie Clamperle, Shellosy oraz śpiące Shelldery. Przy strumyczku leniwie leżały Slowpoke'i.
Poliwrath oraz Kingler nieśli wielkie wory pełne jedzenia dla pokemonów.
- Tradycyjnie macie tutaj kilka worków z różnymi smakami. Pamiętacie, jaki smak dla jakich gatunków? - spojrzała na Rannisa.
- Dlaczego zawsze się na mnie patrzysz, babulko?
- Jeszcze raz powiedz do mnie babulko, a doświadczysz kwasów żołądkowych Wailorda. - uśmiechnęła się złowieszczo Misty.
Rannis skrzywił twarz i wziął na barki worek jedzenia przeznaczonego dla pokemonów morskich. Kesebii wziął ten dla pokemonów rzeczno-leśnych.
- Tylko się nie wystrasz, jak cię Totodile dziabnie - na twarzy pojawił się szeroki uśmiech z górnymi zębami na widoku.
- Ty uważaj, byś w końcu nie skończył jako pokarm dla Gyaradosa. - odparł Kesebii i powędrował nad staw.
Droga nad jezioro była oddzielona przez płot. Kierując się do furtki, trzeba było przejść przez wysoko zarośniętą trawę.
- Ktoś mógłby w końcu ją skosić. - wydukał.
- Chcesz się za to zabrać?
Za plecami pojawiła się Misty. Śmiała się, aż dostała ataku kaszlu.
- A co ty tu robisz? Myślałem, że zajmujesz się sprzątaniem gymu.
- Już skończyłam. Wiesz, łatwiej jest, kiedy ma się do pomocy pokemony wodne. Sprzątanie zaczyna być wtedy proste i przyjemne - na twarzy znowu zagościł gorący uśmiech.
Powoli zbliżali się do jeziora. Na powierzchni już było widać Laprasy i Wailordy z pociechami. Z głębin wynurzył się wielki wąż wodny z otwartą paszczą, w której znajdowały się wysunięte kły. Miał płetwy w okolicach uszu oraz białe długie wąsy.
- Kto tu jest głodny? Oczywiście, że moja Gyarados! - Misty podeszła do swojego ukochanego pokemona i zaczęła ją głaskać.
Rannis podszedł bliżej. Rozpakował worek. Zaczęły do niego podpływać Laprasy, Wailmery i inne wodne pokemony. Chłopak brał jedzenie do ręki i z dłoni karmił młode osobniki. Następnie zajął się to coraz starszymi. Na końcu została Gyarados. Wydawałoby się, że jest niebezpieczna, lecz wbrew pozorom jest najbardziej sympatycznym pokemonem w otoczeniu. Jedyne, co odstrasza od niej ludzi, to wygląd potwora morskiego.
- Masz, mała! - Rannis rzucił garść karmy prosto do paszczy Gyarados.
- Widzę, że jako jeden z niewielu nie boisz się Gyaradosów.
- Czego tu się bać? Miłego pokemona? Milszego od niektórych ludzi? - spojrzał sugestywnie na Misty.
Staruszka, lekko podirytowana, uśmiechnęła się szeroko i otworzyła usta, wypowiadając spokojnie nazwę "Staryu". Znad morza nadleciał strumień wody, który idealnie trafił w głowę chłopca i przez to wysypał trochę jedzenia z worka.
- Uważaj! To jedzenie jest dla pokemonów, nie dla piachu.
- To przez ciebie, starucho!
Staryu ponownie ugodził Rannisa Water Gunem.
- Jeszcze raz powiedz do mnie starucho, a, jak to mówił Kesebii, skończysz jako karma dla Gyarados.
- Za bardzo się lubimy - pogłaskał wielkiego węża morskiego.
Misty popatrzyła krótko na nich, pomyślała i odezwała się.
- Co sądzisz o wodnych pokemonach?
- Oprócz tego, że jesteś w nich po uszy zakochana, to są silne. Uważam, że jako jeden z nielicznych typów jest w stanie pokonać samodzielnie każdy inny.
Staruszka pomruczała coś pod nosem. Otworzyła usta i kiedy zaczęła wypowiadać słowa...
- Kesebii biegnie! - Rannis spostrzegł przyjaciela z oddali. Wyglądał jakby goniło go stado Taurosów.
Misty spojrzała na młodziaka, który zatrzymał się, oparł ręce na kolanach i dyszał jakby przebiegł cały maraton.
- Pojawiły się Fate Eggi! - ledwo wypowiadał słowa przez zmęczenie. - Zebranie u hodowcy jest w południe. Od razu tutaj przybiegłem, kiedy zjawił się osobiście w gymie. Szukał Misty, a gdy mu powiedziałem, że jesteś nad jeziorem, od razu mnie poinformował i kazał ci przekazać. - głośno stęknął i usiadł na kamieniu leżącym za nim.
- Jak zwykle się nie pofatyguje, aby przejść dłuższą drogę - parsknęła staruszka. - Dobra, koniec na dzisiaj, dzieciaki. Nie spóźnijcie się jutro na zebranie!
Misty została jeszcze nad wodą, a Rannis z Kesebiim udali się z powrotem w stronę Gymu. Nastała niezręczna cisza. Nikt nic nie mówił. Żadnej duszy w pobliżu.
- Jak sądzisz, kto zostanie wybrany? - zapytał cicho Kesebii.
- Zapewne Johnar, ostatnio się puszył, że dostanie kolejnego Fate Egga. W końcu jego ojciec startował w Pokazach Pokemon i gdyby nie ten fakt, nigdy bym nie pomyślał, że może zostać wybrany. Nie lubię gościa. Zwykły chwalipięta.
- Wiesz... Mi bardziej chodziło o nas. - zasugerował.
- Już o tym mówiłem wiele razy i nie mam ochoty mówić kolejny. Ty masz szanse. Ja nie mam żadnych... Koniec tematu.
Rozeszli się przed budynkiem. Kesebii po kilku krokach odwrócił się w stronę Rannisa i jeszcze przez chwilę spoglądał, jak jego przyjaciel zmierzał powoli do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz